Nowe wytyczne KOWR dla dzierżawców gruntów – relacja ze spotkania z cyklu „Obiad z pracodawcami rolnymi”
Dyskusję rozpoczął Tomasz Ciodyk, Zastępca Dyrektora Generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa. Zaczął od tego, że „wczoraj ukazało się zarządzenie Dyrektora Generalnego KOWR o zmianie zarządzenia dotyczącego wytycznych regulujących dzierżawę nieruchomości zasobu”. Nowelizacja miała na celu „dwie rzeczy, najbardziej problemowe, dyskusyjne i gorące”:
- okres, na jaki KOWR przedłuża dzierżawy,
- wyłączenia gruntów umów dzierżawy jakie KOWR stosuje.
Zauważył, że w ostatnich latach sprawy te były „uregulowane różnie”. Były próby pewnych zmian, które ministerstwo wycofywało. Jak przyznał Ciodyk, „było duże zamieszanie”, a on uważa, że „trzeba tworzyć trwałe fundamenty do prowadzenia działalności rolniczej i nie zmieniać co pewien czas zasad gry”.
Jeżeli chodzi o przedłużanie okresu trwania umowy dzierżawy, KOWR wprowadza zasadę, że „podstawowym okresem, na który przedłuża się umowy dzierżawy, jest przedział od 10 do 20 lat”, z tym, że z pewnymi preferencjami, głównie dla produkcji zwierzęcej. Zasygnalizował, że „produkcja zwierzęca uzasadnia przedłużenie w tym górnym okresie dopuszczalności, od 15 do 20 lat”. Nie ma podziału na rodzaj podmiotu, jakim jest dzierżawca (w ostatnich wytycznych dyrektora KOWR-u był podział na gospodarstwa rodzinne i spółki – w dużym skrócie; tego podziału już nie ma). Jak zauważył Ciodyk: „równo traktujemy wszystkich dzierżawców”. Oraz dodał, że „nie będzie polskiego rolnictwa bez dużych i małych gospodarstw jednocześnie po obu stronach biegunów, które często kooperują, współpracują i żyją w symbiozie”. Jego zdaniem akcja rozparcelowania wszystkich dużych gospodarstw i przekazania ziemi gospodarstwom rodzinnym jest „po prostu nie do przeprowadzenia i gospodarczo byłaby szkodliwa”.
Wracając do zarządzenia, stwierdził, że „podmiotów nie różnicujemy”. Przyznał, że to są dobre warunki dla wszystkich dzierżawców, „horyzont gospodarczy co najmniej 10 lat”. Wyraził nadzieję, że oddziały terenowe będą stosować dłuższe okresy. Zauważył również, że są możliwości przedłużenia umowy na ponad 20 lat, ale to „wyjątkowe sytuacje: zaawansowane inwestycje, linie kredytowe, programy pomocowe, wprowadzanie wyższych technologii itd.”.
Stwierdził, że KOWR „wydłuża te okresy oraz dyscyplinuje oddziały terenowe, żeby nie stosowały krótkich okresów”.
Ciodyk podkreślił, że „krótsze okresy, kilkuletnie, dopuszczamy w sytuacjach, kiedy są to grunty przeznaczone w planie na cele pozarolnicze”.
Również grunty położone na terenie miast objęte są krótszymi okresami dzierżawy. Jak zauważył Ciodyk: „grunty rolne w miastach są pewnym zapasem na rozwój tego miasta i mogą być potrzebne w zasadzie w każdej chwili”. Przypomniał także, że „rząd pracuje nad wsparciem budownictwa mieszkalnego, społecznego”, ale ten problem jest rozpatrywany również pod kątem dostępności gruntów pod inwestycje mieszkaniowe.
Drugą kwestią były wyłączenia – do tej pory wyłączenia z funkcjonujących umów to była „całkowicie wolna amerykanka”. Zdaniem Ciodyka „dyrektorzy oddziałów terenowych działali, jak chcieli”. Działali na podstawie „trudnej ustawy, wątpliwej, z 2011 roku”. Jedni uważali, że jeżeli wyłączono 30-40%, to dzierżawca już więcej nie powinien. Wtedy rolnicy indywidualni, izby rolnicze skarżyły się, że „rolnicy nie mają ziemi”. Uważano, że jeżeli „jest tyle gospodarstw wokoło” oraz że rolnik, który wyłączył, „i tak ma dużo”, były pokusy, żeby mu „coś uszczknąć, zasilić okoliczne gospodarstwa”.
Ustawa nakazuje wyłączenie 30% gruntów, trzeba to wpisywać do każdej nowej umowy. Od 2011 roku „żadni nowi dzierżawcy nie są pod ochroną, nie są preferowani przez brak obowiązku wpisywania klauzul wyłączeniowych”. Niektórzy uważają, że jeżeli w dotychczasowej historii wyłączono co najmniej 30%, nieraz 40%, to już można wyłączyć 100%.
Klauzula mówi o tym, że od początku wszystkie wyłączenia nie mogą przekazać 50%. Ustawa mówi o tym, że można wyłączyć od 30 do 50% gruntów. Ciodyk zauważył, że to są trudne warunki dla dużych gospodarstw dzierżawionych, bo one w całej historii tracą nieraz połowę ziemi. Tam też jest produkcja zwierzęca, są ludzi zatrudnieni, są inwestycje. W zarządzeniu są „wentyle bezpieczeństwa”, że przy dodatkowych wyłączeniach badana jest liczba zwierząt, obsada pracowników, potrzeby gruntów na produkcję zwierzęcą. Analizowane jest wszystko, co się łączy z działalnością rolniczą, gdzie „wchodzi kwestia powierzchni gruntów i areał gruntów w gospodarstwie”.
Ciodyk zauważył, że KOWR nie chce „rozwalać gospodarstw towarowych”, bo na tych gospodarstwach „żyją często zakłady przetwórcze, żyją mleczarnie, żyją zakłady mięsne, żyje przetwórstwo rolno-spożywcze”.
Jan Piasek, Prezes Gospodarstwa Rolnego Kamienica Sp. z o.o., przyznał krótko, że „pierwszy raz po długim w czasie słyszy rozsądny głos o naszych dzierżawach”.
Aleksander Szymański, Członek Zarządu ZPDiWR podziękował za to rozporządzenie i zauważył, że dyrektor zawsze był postrzegany przez środowisko rolników jako osoba życzliwa.
Wiesława Kaźmierczak, rolnik, zaapelowała o stworzenie w portach magazynów na materiały, na zboże, które rolnicy dostarczają. Obecnie załadunek na statki odbywa się prosto z samochodów i tylko przy dobrej pogodzie, to znacznie wydłuża załadunek i podnosi koszty (jeżeli samochód stoi, trzeba opłacić i samochód, i kierowcę).
Antoni Parszuta, Członek Zarządu ZPDiWR, przyłączył się do głosów zadowolonych z nowego zarządzenia. Jednocześnie zauważył, że nie tylko produkcja zwierzęca „uprawnia” do przedłużenia umowy do 20 lat, również uprawa zboża kwalifikowanego. To też są „duże nakłady i duże zobowiązania”.
Jan Krzysztof Ardanowski, Poseł na Sejm RP, Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP, zauważył, że „problem roli ziemi państwowej w polskim rolnictwie jest tak stary, jak nasza ułomna demokracja”. Cały czas dyskutowano, czy ziemia ma być przeznaczona w całości na produkcję dla gospodarstw chłopskich. Biorąc pod uwagę strukturę ziemi przed wojną, powinny pozostać duże gospodarstwa, które mają szczególną rolę. Cały czas nie ma rozstrzygnięcia w tej sprawie, cały czas toczą się spory polityczne na ten temat. W 2011 roku podjęto próbę zwiększenia podaży ziemi na rynku, co dawało szansę wielu rolnikom na powiększenie gospodarstw.
Zauważył, że „to złudzenie, że powiększenie małych gospodarstw zapewnić stabilność ekonomiczną”.
Stwierdził, że gospodarstwa, które kosztem ogromnych wyrzeczeń, kredytów licytują nierealne czynsze dzierżawne, absurdalne z punktu widzenia ekonomiki rolnictwa, po prostu głupie, czy nawet w obrocie prywatnym kupują po bardzo wysokich cenach – te gospodarstwa nie będą miały żadnej istotnej roli ekonomicznej w najbliższych latach.
Jeżeli gospodarstwa towarowe w zderzeniu z żywnością ukraińską pierwsze upadną, wtedy żadne gospodarstwa nie będą miały siły ekonomicznej, żeby przetrwać, żadne nie będą w stanie konkurować. Również gospodarstwa, które „ciężko inwestują, zadłużając się, walcząc”, bo liczą, że „wyrwą jeszcze kilkadziesiąt hektarów” i zapewnią „skok do innej klasy wartości ekonomicznej produkcji rolnej”.
Natomiast, jak przyznał Ardanowski, zawsze był przekonany, że duże gospodarstwa mają nieść poprawę produkcyjną. Biorąc pod uwagę kierunki, które są w tej chwili realizowane, można powiedzieć, że ta produkcja jest nikomu niepotrzebna. Gospodarstwa, które produkują dużo, pogłębiają problem w Europie, która zdaniem Komisji Europejskiej powinna się otworzyć na żywność ukraińską.
„Rolą dużych gospodarstw towarowych nie jest tylko produkcja, ale też miejsca pracy oraz surowiec dla zakładów przemysłowych”.
„Rolą tych gospodarstw przede wszystkim powinno być pełnienie pewnej funkcji przodownika, integratora rolników okolicznych”. To jest bardzo trudne zarówno ze względów psychologicznych, jak i niechęci do dawnych PGR-ów, które wśród rolników jest bardzo mocno zakorzenione.
Ardanowski jest zdania, że „jeżeli gospodarstwo dobrze prowadzone, mające możliwości nowej techniki, rolnictwa 4.0, nowych maszyn, urządzeń, bazy przechowalniczej, suszarni, sposobu zagospodarowania produktu, materiału siewnego czy też materiału hodowlanego produkcji zwierzęcej (jeżeli ktoś utrzymuje) – jeżeli to byłoby w większym stopniu udostępniane komercyjnie okolicznym rolnikom, jeżeli byłoby związane ze ścisłą kooperacją z rolnikami również przed przez udostępnienie kanałów dystrybucji (bo jednym z podstawowych problemów jest: gdzie sprzedać?) – to wtedy i żądania rolników, i niechęć do dużych gospodarstw, do dzierżawców, byłaby zdecydowanie mniejsza”.
Tym dużym gospodarstwom stawia się dodatkowe wymagania niż tylko produkcyjne. Jak zauważył Ardanowski, „one powinny być lokomotywami postępu dla okolicznych rolników”. Lokomotywy zarówno ciągnące postęp technologiczny, techniczny, ale również ze względu na większą skalę produkcji i kanały zbytu większe niż drobni rolnicy, i te kanały zbytu powinny być udostępnione.
Ryszard Bober, Senator RP, odniósł się do poruszanych kwestii. Podkreślił, że „ziemia zawsze była tym, co budziło emocje i te pozytywne, i te negatywne”.
Zauważył, że wejście Polski do Unii Europejskiej był początkiem „diametralnych przemian na polskiej wsi i w polskim rolnictwie”.
Tadeusz Ziółkowski, Wiceprezes Zarządu Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej, przypomniał, że reprezentuje wszystkich rolników, którzy uprawiają ziemię, i „te interesy nie są zbieżne, te interesy są różne”. Dzierżawcy wiele zainwestowali w ziemię i w momencie, kiedy muszą wyłączyć, patrzą na to bardzo niechętnie. Z drugiej strony jest ten „głód ziemi”, gdzie rolnicy chcą ziemię wydzierżawić lub kupić jest konflikt interesów, i izba „musi w jakiś sposób reagować i opiniować w logiczny sposób”.
Często rolnicy zwracają się do izb rolniczych, żeby spowodowała, aby „przetargi były lub otwarte, lub ograniczone” – jedni chcą tak, drudzy inaczej. Zawsze są kontrowersje, dlaczego ktoś otrzymuje więcej punktów, a ktoś inny mniej – takie są zasady i trzeba się z tym godzić.
Zauważył, że wieś obecnie jest podzielona, że „nie ma żadnej jedności, nie ma przyjaźni, nie ma zrozumienia, nawet w obrocie prywatnym”. Jeżeli w obrocie prywatnym jest ziemia do wydzierżawienia, rzadko się zdarza, żeby „sąsiad sąsiadowi tę ziemię dzierżawił” – taka jest mentalność.
Ziółkowski wspomniał także o emisji gazów i kontrolach.
Dariusz Kurzawa, Członek Zarządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego, powiedział o zadaniach realizowanych przez Urząd Marszałkowski. Zachęcił do korzystania ze środków pomocowych, zwłaszcza uruchomionych na retencjonowanie wody w województwie kujawsko-pomorskim.
Wiesław Czarnecki, Dyrektor Departamentu Rolnictwa i Geodezji Urzędu Marszałkowskiego Województwa Kujawsko-Pomorskiego, uzupełnił krótko wypowiedź Marszałka. Jeżeli chodzi o budowę i renowację oczek wodnych, Departament planuje dotację wysokości 100 tys. zł.
Jan Krzysztof Ardanowski, odnosząc się do budowy oczek wodnych, zauważył, że „zatrzymanie wody nie wymaga ogromnych nakładów”. To są budowle drewniano-ziemne, które „w polskim prawie jako budowle nie wymagają pozwolenia”.
Poruszył problem stosowania na całym świecie opon do przykrywania silosów, do dociskania folii. Jak się wyraził: „w Polsce jest to absurd”, bo rolnicy są nękani kontrolami i karami za używanie do tego celu „śmieci”.
Jan Szopiński, Zastępcy Dyrektora Generalnego KOWR poruszył kwestię dotyczącą szerzenia innowacji i biometanu, ale, jak się wyraził: „narzędzi mamy nie za wiele”. W związku z tym w ramach ustawy, która będzie procedowana w kwestii biometanu, KOWR „ma dosyć spore oczekiwania”. Chce powiązania możliwości, które są w środkach KPO, żeby dotować produkcję biometanu.
Jan Krzysztof Ardanowski zauważył, że biogazownie „to jest szansa na zwiększenie wykorzystania biomasy odpadowej, zapewnienie pewnej stabilności, jeżeli chodzi o system energetyczny”.
Silvana Oczkowska, Członek Zarządu ZPDiWR, zauważyła, że gorzelnie upadły, producentów obciąża się wysoką akcyzą i codziennymi kontrolami. Apelowała o zachowanie umiaru i wsparcie rolnictwa, ochronę i nieosłabianie gospodarstw towarowych, które bardzo dobrze funkcjonują i produkują na rynek.
Na zakończenie Roman Wiatrowski podziękował za udział w spotkaniu.