Piątka Kaczyńskiego. Rolnicy na spotkaniu z marszałkiem Senatu

Spotkanie otworzył Ryszard Kierzek – Prezes Zarządu Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej witając wszystkich zaproszonych gości i oczywiście przybyłych na spotkanie rolników. Na zaproszenie KPIR w spotkaniu uczestniczyli Roman Wiatrowski Prezes Zarządu Związku oraz członkowie Związku.
„Zebrało nas na tej sali jedno – ustawa, która będzie w tej chwili procedowana w Senacie, ustawa bardzo ważna determinująca życie na wsi i życie rolników. Co najważniejsze ta ważna ustawa na poziomie prac sejmowych nie była konsultowana z żadnym środowiskiem rolniczym. W związku z tym zaprosiliśmy Pana marszałka, żebyśmy mogli dzisiaj poinformować co nam się nie podoba i co nam zagraża w tej ustawie” [ustawa o ochronie zwierząt]. – wyjaśnił Ryszard Kierzek.
Na początku krótkiego wystąpienia marszałek Grodzki wyraził szacunek i uznanie dla wszystkich rolników za to, że jak to określił: „nas wszystkich żywicie częściowo ubieracie pracujecie na to, żeby Polska była samowystarczalna żywnościowo.” Tomasz Grodzki podkreślił, że „Ustawa o ochronie zwierząt” przemknęła przez Sejm, tak jak to się ostatnio dzieje, w ciągu zaledwie kilku godzin. Nie była ani procedowana, ani dopracowana. Senat zwołał komisję rolnictwa i komisję ustawodawczą. Skierował prośbę o opinię do ekonomistów i weterynarzy. Poinformował, że 13 października br. odbędzie się posiedzenie Senatu poświęcone tylko tej ustawie. „Przyjechałem tu po to, żeby słuchać, żeby zapytać, żeby poznać opinie tych, co siedzą w środku tego biznesu. […] Z tą ustawą jest duży kłopot musimy pogodzić zwaśnione strony.” – powiedział marszałek.
Część przeznaczoną na wysłuchiwanie opinii otworzył Juliusz Młodecki Prezes Zarządu Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych. Podkreślał, że: „Do jednego wora wrzucono rzeczy, które powinny być uregulowane, ale kwestia zakazu hodowli zwierząt futerkowych i zakazu uboju rytualnego są kontrowersyjne”. W dalszej części wypowiedzi zwracał uwagę zgromadzonych na fakt, że „to jest kwestia zaufania do Państwa, które nagle z dnia na dzień mówi nie wolno Wam tego robić, musicie to robić według innych zasad, które w żaden sposób nie odnoszą się do realiów prowadzenia gospodarstwa”.
Wiktor Szmulewicz Prezes Zarządu Krajowej Rady Izb Rolniczych nie przebierał w słowach. „Ta ustawa jest jedną z najbardziej szkodliwych ustaw w ostatnim 30leciu, uderzająca w polską wieś.” Kontynuował wyliczając następujące fakty: 57% polskiego drobiu jest eksportowane i wymaga uboju rytualnego, ponieważ trafia do krajów muzułmańskich, ustawa uderza w rynek zbytu na zboże, rynek bydła mięsnego, produkcję wieprzowiny i samą produkcję pasz.
Kolejnym mówcą był Łukasz Karmowski z Gospodarstwo Rolne Radzicz, członek ZPDiWR i hodowca bydła mięsnego. Według niego ustawa odcina rolników od dotychczas wypracowanych rynków zbytu i przetwórstwa. Co więcej, wbrew własnej idei zwiększa ona cierpienie zwierząt. Oznacza bowiem wywożenie bydła za granicę i cierpienie w długim transporcie. Ustawa jest równoznaczna z niszczeniem gospodarki, „wspomagamy konkurencję tak nie działa prawdziwy gospodarz tak działa zdrajca” – mówi dobitnie Karmowski.
Wojciech Mojzesowicz były poseł na Sejm, były minister rolnictwa i rolnik przedstawiał dyskutowany akt prawny jako: „skutki fatalnego traktowania demokracji. Ta ustawa była przygotowana w zeszłej kadencji […] skandal brak szacunku do ludzi gospodarki i też ochrony zwierząt” – mówił. Dodał, że jej kształt to raczej owoc histerii, a nie prawidłowej oceny sytuacji i to wszystko trafiło do głów młodych ludzi. Przestrzegał, że: „na rozmowie i kompromisach polega rządzenie państwem”. To nie może być dyktat.
Bardzo emocjonalna i znamienna była wypowiedź Jana Kaźmierczaka reprezentującego Ogólnopolskie Stowarzyszenie Obrony Praw Rolników Przetwórców i Producentów Rolnych, który zachęcał zgromadzonych do udziału w manifestacjach w Bydgoszczy i 13 X w Warszawie. „Zrobimy wszystko, aby nie doprowadzić do kolejnego rozbioru polskiego rolnictwa, bo nie nadszedł czas na Ribbentrop – Mołotow. […] Musimy mówić jednym głosem” – zachęcał zebranych.
Młody rolnik Mateusz Kozłowski, który hoduje bydło opasowe chciał poczynić inwestycje w hodowlę stwierdził: „ja nie wiem, czy jest sens, czy nie wpadnie ekologiczne NKWD i nie będzie chciało wszystkiego zniszczyć”. Kontynuował, że taka sytuacja nie przyciągnie zagranicznych inwestorów, a bez inwestycji nie ma przecież podatków.
Rolnicy podkreślali, że wiedzą, jak traktować zwierzęta. Katarzyna Bukowska hodowca bydła mlecznego mówiła „to śmiech na sali […] dobrostan to podstawowe pojęcie studiów zootechnicznych”.
Wypowiadali się także hodowcy zwierząt futerkowych, którzy zostają zmuszeni do zamknięcia hodowli w ciągu roku od wejścia ustawy w życie. Dla nich to skandal. Nastroje się zradykalizowały, rolnicy „walczą o życie” Zbulwersowani są również hodowcy psów, którym ustawa narzuca monopol jednej organizacji kynologicznej w Polsce.
Marszałek Grodzki z wielkim pietyzmem odniósł się do większości wypowiedzi. Poprosił również o doprecyzowanie niektórych informacji. Cierpliwie i spokojnie wyjaśniał jakie scenariusze dalszych prac nad niefortunną ustawą mogą mieć miejsce w Senacie i w Kancelarii Prezydenta.
Głos zabrali również przedstawiciele Sejmu i Senatu. Senator PSL Ryszard Bober podkreślał, że ubój rytualny musi zostać zachowany. A przedstawiciele organizacji ekologicznych nie mogą wchodzić do gospodarstwa bez asysty lekarza weterynarii. Jedynie inspekcja weterynaryjna jest w stanie właściwie ocenić stan zwierząt. Mówił o tym, jak ważna jest rzeczowa informacja i o tym, że trudno przebić się z nią do opinii publicznej.
Foto: bydgoszcz.wyborcza.pl