Relacja z debaty na temat bieżących wyzwań polskiego rolnictwa

Dnia 21 kwietnia 2023 r. odbyła się debata „Wyzwania polskiego rolnictwa spowodowane wojną w Ukrainie oraz wdrożeniem krajowego planu strategicznego dla WPR na lata 2023–2027”, zorganizowana przez ZPDiWR.
Zebranych przywitał Roman Wiatrowski, prezes zarządu ZPDiWR, a głos jako pierwsza zabrała Silvana Oczkowska, członek zarządu. Przypomniała, że takie spotkania organizowane są po to, żeby omawiać problemy, szukać rozwiązań, wypracowywać wnioski. „Mówi się o tym, że całe zamieszanie, ten chaos, z którym mamy teraz do czynienia, jest spowodowany wojną w Ukrainie. Jednakże zdania są podzielone. (…) Czy rzeczywiście wyzwania polskiego rolnictwa, te problemy są spowodowane wojną na Ukrainie? A jeżeli tak, to które i w jaki sposób możemy skutecznie im zapobiec, przynajmniej do czasu zbiorów” – rozpoczęła debatę Silvana Oczkowska.
Poseł Jan Krzysztof Ardanowski, przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP, mówił o Krajowym Planie Strategicznym, który został wymuszony przez UE. Zaznaczył, że hipokryzją byłoby myślenie, że plan mogli proponować kolejni ministrowie; on musiał być tak długo poprawiany, aż komisja nie otrzymała tego, czego oczekiwała. „Do pierwszej wersji zgłoszono 342 poprawki” – podkreślił.
Jeśli chodzi o wojnę w Ukrainie, to „gdyby nie było wojny, do której Rosja się przygotowała, to by nie było takich problemów”. UE chciała pomóc Ukrainie i zgodziła się na odejście od polityki w zakresie obrotu rolnego. Przedtem co roku określano, jakie kontyngenty zboża, mięsa można przywieźć, żeby nie zepsuć rynku UE. Te ograniczenia zniesiono. „Mówiłem, jakie skutki wywoła niekontrolowany pod względem ilościowym i jakościowym napływ zboża ukraińskiego w polskim rolnictwie. Było to absolutnie bagatelizowane” – oświadczył poseł Ardanowski. „To jest przedsmak tego, co będzie w kolejnych latach, jeżeli nie uregulujemy z Ukrainą relacji handlowych w zakresie rolnictwa”. Musi być porozumienie między UE a Ukrainą i Polską a Ukrainą, w którym określi się, jakie produkty, ile produktów będzie można eksportować. Trzeba rozmawiać już teraz, a nie dopiero wtedy, kiedy zostanie ustalony jakiś status quo na froncie. Polska natomiast musi znaleźć odpowiedzialnych za dopuszczenie do niezgodnego z prawem ustalenia, że to jest coś o nazwie „zboże techniczne”, dlaczego nie kontrolowano granicy, kto na tym skorzystał. Czy to „zboże techniczne” trafiło na mąkę? Czy trafiło na paszę? „Domagam się opublikowania list importerów i podania wielkości importu zboża sprowadzanego z Ukrainy” – podkreślił.
Jeśli chodzi o eksport tego zboża, to Polska nie ma takich możliwości przeładunkowych we własnych portach, a Niemców nie poproszono o pomoc. Prywatni eksporterzy mają swoją politykę handlu zbożem, swoje umowy, terminy załóg, statków.
Co należy zrobić – rozmawiać z gorzelniami, żeby przerabiać zboże na spirytus, można w ten sposób zdjąć 0,5 tony zboża.
Następnie wypowiedział się Juliusz Młodecki, prezes zarządu Krajowego Zrzeszenia Producentów Rzepaku i Roślin Białkowych, wiceprzewodniczący grupy roboczej „Rośliny oleiste i białkowe” Copa-Cogeca. „Wejdziemy w zbiory w 2023 r. z zapasem przekraczającym milion ton. To dużo.” – stwierdził Juliusz Młodecki. To kryzys nienaturalnej nadpodaży i kryzys tego, że rozjechały się ceny towarów i ceny środków produkcji. Nie wiadomo dziś, jaka jest opłacalność uprawy rzepaku. „Jeśli się okaże, że za niedługi czas Ukraina stanie się członkiem UE, bo będzie wymagało tego bezpieczeństwo, to jest ten czas, żeby skorzystać z tego kryzysu i w sposób bolesny pokazać, jak bezrefleksyjne rozwiązania mogą się źle odbić na naszym rynku. To wymaga właśnie bardzo szerokiej dyskusji, jak zagospodarować tę ukraińską produkcję żywności” – powiedział. Zapotrzebowanie na zboże na świecie się nie zmieniło, niektóre rejony wciąż potrzebują ukraińskich i też rosyjskich produktów – tylko kierunki przepływu się zmieniły, i to trzeba wykorzystać.
Marcin Wroński, zastępca dyrektora generalnego Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa podkreślił, że wielkość zbiorów w Polsce systematycznie rośnie. Genetyka roślin się rozwija i pozwoli na wzrost ilości zboża. Mówił też o WPR i zagrożeniu, jakie stwarza przejmowanie ministerstw rolnictwa przez partie „zielonych” w różnych krajach.
„Musimy też pamiętać, że w pierwszych tygodniach wojny apelowano o wstrzymanie eksportu, dziś te same organizacje pytają, co się stało” – przypomniał zebranym Marcin Wroński.
Następnie Tadeusz Ziółkowski, wiceprezes Kujawsko-Pomorskiej Izby Rolniczej, powiedział, że nie ma jasnego planu, kiedy, w jaki sposób skupi się zboże po cenie nie mniejszej niż 1400 złotych. „Co z tymi rolnikami, którzy sprzedali zboże za 1000 lub 1100 złotych? Oni oczywiście składają do Agencji wnioski o rekompensatę, natomiast na poziomie województwa kujawsko-pomorskiego ta rekompensata to jest 495 złotych”.
Jeśli chodzi o WPR, to wnioski są bardzo skomplikowane i wypełnienie ich sprawia spore problemy, trudno obliczyć poziom dopłat. „Mamy jedno rolnictwo i jeden poziom produkcji i nie można dzielić rolników na mniejszych i większych. W efekcie dochodzi do tego, że zamarł całkowicie skup polskiej pszenicy”.
Silvana Oczkowska dodała, że dopłaty powinny być do ilości wyprodukowanego zboża, a nie do liczby hektarów.
Marcin Wroński stwierdził, że absolutnie konieczne jest uświadomienie sobie, że powinniśmy aktywniej działać w Unii Europejskiej. W związku z naszą pozycją, którą osiągnęliśmy przez 20 lat, powinniśmy mieć wpływ na działania nie tylko przez komisarza. Nie ma innego wyjścia, jak ustalić sposób na produkcję ukraińską, na ich potencjał. „Mamy szansę na to, żeby być ambasadorem, rzecznikiem Ukrainy, bo łatwej jest wtedy ustalić zasady” – powiedział Marcin Wroński. Wspomniał też, że przyszedł już czas na zreformowanie założeń WPR. „Za późno już mówić, że cała ideologia Zielonego Ładu może zostać przekreślona. Po prostu musimy próbować się w to wpisać” – dodał na koniec wystąpienia.
Ponownie głos zabrał Jan Krzysztof Ardanowski, który zauważył, że rolnicy nie powinni się sugerować tym, co mówił w zeszłym roku minister Kowalczyk, mimo że odpowiedzialność za słowa jest ważna. Nie ma ministra, który zna się na wszystkim, ale za Departament Rynków Rolnych odpowiada też wiceminister i te komunikaty i informacje powinny być jak najbardziej precyzyjne. „Dane, którymi po czasie dysponuje Ministerstwo Rolnictwa, są danymi przestarzałymi (bo to jest analiza tego, co już się wydarzyło), w niewielkim stopniu przydatnymi do podejmowania decyzji, opartymi na statycznych analizach” – stwierdził poseł.
Silvana Oczkowska podziękowała wszystkim za udział w debacie, której sponsorem była Corteva Agriscience Poland. Sponsorowała ona również walne zebranie członków ZPDiWR.